Dlaczego warto? Od czego zacząć? O czym pamiętać?
Od kilku lat, zarówno w prasie o tematyce regionalnej, jak i w mediach społecznościowych, coraz więcej miejsca poświęca się tzw. usieciowieniu, czyli tworzeniu przez instytucje lub osoby sieci współpracy.
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD – międzynarodowa, międzyrządowa organizacja, której zadaniem jest wspieranie polityki zdrowego i niedyskryminującego wzrostu gospodarczego oraz światowego handlu) określa sieć jako „powiązanie między różnymi podmiotami zaangażowanymi w projekt, które opiera się na współpracy i zaufaniu, a także wzajemnych zależnościach o charakterze np. prawno-administracyjnym czy ekonomicznym”.
OECD buduje i rozwija sieci współpracy od końca lat 40. ubiegłego wieku (wcześniej jako Organizacja Europejskiej Współpracy Gospodarczej), nadając tej idei długą historię oraz nierzadko duży zasięg społeczny i gospodarczy. Pozytywne postrzeganie zawiązywania współpracy widoczne jest też na polu krajowym – w rządowych programach wsparcia i naborach do grantów czy dotacji.
Sieci, koalicje i federacje
W NGOsach od dawna mówi się o tzw. federalizacji, czyli tworzeniu struktur współpracy między organizacjami.
Sieci, koalicje i federacje to najczęstsze przykłady – pierwsze mają charakter luźny i nieformalny, drugie dzielą się zasobami, a trzecie są sformalizowane i zaangażowane w realizację wspólnego celu.[1]
Dyskutuje się o zasadności tworzenia tzw. organizacji parasolowych (czyli związków stowarzyszeń), a także o pozytywnych i negatywnych skutkach ich funkcjonowania. Baza ngo.pl prowadzona przez Stowarzyszenie Klon/Jawor wymienia sporo tego rodzaju organizacji, choć wydaje się, że grono to w ciągu ostatnich lat zawęziło się i jednocześnie sprofesjonalizowało. Mówimy tu oczywiście o sieciach formalnych, ale – i jest to jedno z założeń sieciowania – współpraca może mieć charakter „oddolny” i nieformalny.
Samych formalnych sieci jest w Polsce przynajmniej kilkaset (baza.ngo.pl wymienia 523 federacje oraz 145 związków stowarzyszeń[2]), lecz tych nieformalnych może być kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt razy więcej.
Dlaczego warto?
Aktywne uczestnictwo w sojuszu to przede wszystkim wymiana wiedzy i doświadczeń w zakresie branży czy dziedziny, w jakiej działają usieciowione instytucje. Ale też np. w obszarze zasięgu terytorialnego objętego ich działalnością.
Jednej organizacji niełatwo jest gruntownie poznać region i jego specyfikę – w sieci to zadanie staje się znacznie łatwiejsze. Sojusz to także miejsce, w którym podmioty większe lub bardziej doświadczone mogą służyć pomocą mniejszym lub młodszym, ku obopólnej korzyści.
Jeśli w danej sieci współpracy ma miejsce uwspólnienie zasobów, to nastąpi poprawa warunków funkcjonowania zrzeszonych organizacji. Stanie się ona możliwa dzięki udostępnieniu pomieszczeń, wyposażenia lub materiałów do pracy, ale również poprzez zaangażowanie personelu, działaczy oraz wolontariuszy – w ramach działalności bieżącej (operacyjnej) sieci lub przy projektach. Jeśli w grę wchodzą te ostatnie, możliwe też jest zwiększenie dostępnej puli środków finansowych.
Szczególnie ważne jest wspólne ubieganie się o średnie lub duże środki dotacyjne, które coraz częściej nie są dostępne dla pojedynczych instytucji.
W wielu naborach, przed złożeniem wniosku, wymagane jest sformalizowanie partnerstwa, co warunkuje zarówno przystąpienie do konkursu i otrzymanie funduszy, jak i późniejszą realizację celów projektowych.
Dochodzimy tu do kwestii celów, które przyświecają sieciom współpracy. Zwiększenie wiedzy, zasobów i środków w organizacji przekłada się na skuteczne działania prowadzące do osiągnięcia ambitnych wyzwań. Sieć współpracy stanowi zachętę do „grania do jednej bramki” i działania we wspólnie ustalonym celu, z reguły większym i szerszym, niż cele realizowane osobno przez poszczególne podmioty.
Wreszcie, usieciowienie to szansa na wywarcie znaczącego wpływu na środowisko działania danej organizacji, ale i jego otoczenie społeczne lub gospodarcze. Mówimy tu o wpływie bezpośrednim i krótkoterminowym (na przykład na beneficjentów projektów), jak również pośrednim oraz długofalowym (na przykład na poprawę jakości życia w regionie).
Wyraźna jest tendencja do tworzenia sieci współpracy w celu prowadzenia interwencji, na szczeblu regionalnym lub nawet krajowym, dotyczących istotnych kwestii prawnych czy społecznych. Tego rodzaju interwencje nie są z reguły dokonywane przez nieformalne, lokalne grupy działania, lecz przez partnerstwa albo duże organizacje parasolowe.
Od czego zacząć?
Na początku warto przeprowadzić tzw. mapowanie, czyli badanie potencjału każdej z organizacji partnerskich. Ważna jest wizja i misja, posiadane zasoby, a w szczególności już dokonane działania. Na tej podstawie określamy „potencjał”, czyli zdolność do realizowania przyszłych, wspólnych celów.
Na tym etapie należałoby określić także punkty zbieżne lub komplementarne (uzupełniające się), na których będzie można oprzeć współpracę między kilkoma organizacjami. Dopiero teraz powinno się wyznaczyć cele, które będą przyświecały członkom sieci oraz określić możliwe działania.
O czym pamiętać?
O jakości sieci współpracy świadczą zaangażowane w nią organizacje. To zaangażowanie powinno być znaczące i niezmienne, aby „energia” wytworzona między społecznikami nie przygasła, nie ulotniła się.
Warto starannie dobierać partnerów i dbać o dobrą komunikację z nimi, a także o regularne dyskutowanie podejmowanych działań.
Cele, które przyświecają sojuszowi, dobrze jest co jakiś czas weryfikować, jak również monitorować osiągane rezultaty
Nie jestem jednak za realizowaniem celów wyłącznie poprzez działalność bieżącą (operacyjną) – bardziej skuteczne jest opracowywanie projektów oraz wspólne ubieganie się o kolejne dotacje. Nowe działania projektowe wnoszą powiew świeżości, kreatywności i entuzjazmu, sprawiając, że sieć rozwija się i wzmacnia.
Co z ryzykiem?
Z punktu widzenia podmiotów niewielkich i opartych na lokalnych relacjach, wejście do dużego sojuszu może być postrzegane jako ryzyko utraty tożsamości, a w konsekwencji zerwanie więzi z lokalną społecznością. Z kolei średnie i duże organizacje widzą ryzyko w formalizowaniu sieci i podejmowaniu projektów wymagających zadeklarowania wkładu własnego.
Z aktywnością w sieci wiąże się także konieczność zaangażowania pracowników, od których efektywności zależy otrzymanie dotacji i realizacja celów.
Dla średnich i dużych podmiotów porażka projektowa oznaczać może problemy wizerunkowe czy finansowe, łącznie z utratą płynności. Na szczęście taka sytuacja należy do rzadkości, a dostępne narzędzia monitorowania sieci zmniejszają ryzyko porażek do niemal zera. W świetle powyższych rozterek kluczowe okazują się dwa, wymienione już, aspekty: staranne dobieranie partnerów oraz opieranie współpracy na komunikacji i zaufaniu.
dr Justyna Małkuch-Świtalska – wykładowczyni i menager nauki z 15-letnim doświadczeniem wspierania naukowców. Prezes i założycielka Stowarzyszenia Rozwoju Karier Doktorantów i Doktorów PolDoc (2011-2022). Absolwentka szkół oraz kursów trenerskich w Polsce i we Francji, mająca za sobą ponad 1400 godzin zrealizowanych szkoleń. Prywatnie miłośniczka przypraw i ziół oraz właścicielka brązowego pasa w karate.
[1] https://poradnik.ngo.pl/kto-i-po-co-tworzy-federacje-1538574629742 [dostęp 9.06.2023]
[2] www.baza.ngo.pl [dostęp 9.06.2023]
Tekst został napisany dla Magazynu KOLPING, który dostępny jest do pobrania tutaj